Rzeczywiście, obszar pokryty napisami, opisami, nazwami geograficznymi jest dość spory, aż trochę za duży. Fajnie by było ułożyć coś podobnego, ale bez kilku niepotrzebnych dodatków, z pewnością, poza samymi kontynentami, czas układania znacząco by się wydłużył.
O obrazkach mowa, a jesteśmy tu dla obrazków, zatem do dzieła! (:
Dzień 1
Elementy z dolnej części obrazka tak agresywnie atakowały, że grzechem byłoby rozpocząć od czegoś innego. "A dlaczego nie ramka"? A dlatego, że to raczej nie ma sensu przy tak dużych puzzlach. Jedyne, co osiągniemy, to ograniczenie sobie przestrzeni działania. Chyba że, oczywiście, po prostu sobie będziemy odkładali elementy ramki.
Dzień 2
Największym przeciwnikiem okazało się...światło. Lato nie zawsze sprzyja regularnemu układaniu ("za 20 minut nad Wisłą/w parku/w lesie/u Ciebie/u mnie?"), a w pozostałych porach roku źródło oświetlenia robi naprawdę różnicę. Szczególnie, jeśli główne źródło światła, którego używacie jest żółte - a zapewne jest, bowiem białe męczy oczy i raczej rzadko stosuje się je w pomieszczeniach domowych, w których głównie spędzacie czas (za to świetnie się nadaje w pomieszczeniach przejściowych lub łazience etc.). Tym razem nie używałem żadnej lampki (oprócz lampek niemających nic wspólnego ze światłem, za to określanymi np. mianem lampek czerwonego wytrawnego...), a to był błąd. Wynikał zapewne ze wspomnianego wcześniej lekkiego zbagatelizowania tych puzzli.
Poniższe zdjęcie wyjątkowo robione w dzień. Celowo bez filtrów (jak i wszystkie tu pozostałe). Różnica może mało widoczna, ale uwierzcie, w świetle dziennym, układanie tego dzieła było o niebo (nomen omen) przyjemniejsze.
Dzień 3
...ale nie narzekajmy. Alea iacta est,
Dzień 4
Mały przełom. Ponieważ uparcie trafiałem na elementy północnego wybrzeża Eurazji, moje "zejście na ląd" rozpoczęło się właśnie tutaj. Ciekawe, czy
np. Australijczyk lub Amerykanin rozpocząłby, mniej lub bardziej świadomie, przygodę z lądem z tych puzzli od swojego kontynentu?
Dzień 5
Zaczyna się dziać. Są takie momenty, że ma się największy skok. Zwykle zwiastuje on późniejsze stanie w miejscu, ale... Wyglądało to tak:
Dzień 6
Gdy kończysz kontynenty i uparcie szukasz wysepek, będących pojedynczymi kropkami na pozostałej niebieskiej masie puzzli, żeby tylko nie brać się za oceany. (:
Dzień 7
"Teraz będzie łatwo" vs. "pudełko niebieskich puzzli, które same wskoczą na swoje miejsca". No nie. Tak łatwo nie ma.
Układanie wody w tym momencie zdeterminowane było sortowaniem elementów "wodnych" zawierających niebieskie bądź czerwone linie, oznaczające prądy. Nawet jednak to, jak się domyślacie, miało swój kres, ale to pierwsze puzzle 3000+, w których nawet na tak późnym etapie, nie używałem sortowania po kształcie. A swoją drogą, ostatnie zdanie brzmi tak łatwo, jak włączenie jakiegoś przycisku.
Dzień 9
Dzień 9, a właściwie i 10. To, czego światło, późna pora, nie umożliwiły nocą, rankiem było przyjemnym finiszem (tak, nadal piszemy o puzzlach, proszę nigdzie nie zgłaszać tej treści!). Satysfakcja ogromna, choć najtrudniejsze puzzle to nie były. Na pewno rekompensuje to wielkość obrazka i liczba elementów. Szczerze polecam, zresztą... Puzzle do wymiany na inne! (: